czwartek, 29 maja 2014

Rozdział 6

  Powoli się budziła. Przetarła oczy. ,,Czy jestem w niebie, piekle...?''. Widziała biały kolor. Chyba nie umarła - to, co zobaczyła, przypominało zwykły sufit. Zdumiona uniosła się i stwierdziła, że jest w szpitalu. W pokoju było ciemno i cicho. Słyszała tylko przytłumione kroki dochodzące z korytarza. Rozejrzała się po pokoju i ujrzała w kącie postać siedzącą na fotelu z głową odchyloną do tyłu. Ten ktoś najwyraźniej spał. Ana chciała się unieść, jednak zauważyła, że ma w ciele sporo igieł do kroplówek. Przymknęła oczy. Była zdezorientowana. Pamiętała, że zanim skoczyła, ktoś ją wołał, jednak nie mogła sobie przypomnieć, do kogo należał tamten głos. Teraz dopiero czuła suchość gardła, pieczenie oczu. Poza tym było jej zimno, choć nakryto ją dużą ilością koców.
  Nagle postać się poruszyła. Ana spojrzała z fascynacją w tamtą stronę. Po chwili ze strachem zorientowała się, że to Harry. Patrzyła jak zahipnotyzowana, jak chłopak wstaje, przeciąga się i masuje kark. Dopiero teraz dostrzegł, że dziewczyna go obserwuje. Wstał i natychmiast do niej podszedł. Nagle w pokoju zrobiło się jakoś ciasno, Ane przytłaczała siła Harry'ego. Chłopak pochylił się i pocałował ją w policzek. Dojrzała ból w jego oczach i wyczuła niemą pretensję. Po cichu liczyła na to, że nie słyszał o historyjce, którą rozsiała Amber. Nie miała sił na nowo o tym opowiadać. To dlatego chciała popełnić samobójstwo. Pragnęła przestać istnieć. Jednak słowa, które usłyszała od Harry'ego, dużo jej wyjaśniły:
  - Jak mogłaś? Nie powinnaś nawet próbować! Wiesz, jak bardzo się o ciebie bałem?! - mówił przytłumionym głosem. - Bałem się, tak bardzo się bałem, że na zawsze cię straciłem. Tysiąc razy zadawałem sobie pytanie, dlaczego nie powiedziałaś mi o wszystkim. Wcześniej Amber była taka życzliwa, że sama podeszła do mnie i wyjaśniła, o co chodzi. Nie wierzyłem jej. Jak ona mogła! Zawsze uważałem ją za dobrą osobę, tymczasem ona czekała tylko na okazję, żeby zadać cios - złapał ją za rękę i gorączkowo  kontynuował: - Nie mogę w to uwierzyć, ze nie przyszłaś z tym do mnie na samym początku. Kocham cię! Cholera, tak bardzo cię kocham, jednak ty nie miałaś do mnie zaufania. Zamknęłaś się w sobie. Ale gdybym tylko znał prawdę...- popatrzył na nią z naganą w niebieskich oczach. - Pomógłbym ci, na pewno bym cię nie zostawił.
  Oszołomiona całą przemową, zaniemówiła. Patrzyła z nadzieją na Harry'ego, pozostającą częściowo w mroku. Nie była pewna czy zrozumiała jego chaotyczną przemowę. Jednak jej ciało zareagowało szybciej niż mózg. Iskra nadziei rozlała się po całym organizmie, zadomowiła się także w sercu, zabierając ból towarzyszący jej w ostatnich godzinach. Łza radości popłynęła po policzku Any. Harry delikatnie pogładził ją po policzku ścierają łzę. Ponownie złapał ją za rękę. Usiadła na brzegu łóżka. Trwali w milczeniu, doskonale się rozumiejąc - bez słów, zbędnych ruchów. Wystarczył wzrok pełen miłości i troskliwości. Nic więcej nie trzeba. Niepotrzebny był dotyk, wystarczyło spojrzenie - samo dotykało jej twarzy.
   Z rozmyśleń wyrwało ją pojawienie się rodziców.
  - Córeczko przepraszam. Harry do mnie dzwonił ale nie mogłam się wcześniej wyrwać. Co się stało?
  - Nic takiego moja głupota. Potknęłam się i wpadłam do wody ale Harry był w pobliżu i mnie uratował.
  - Ja ni... - wypowiedz Harry'ego została przerwana przez przyjście lekarza.
  - Witam, widzę, że już jest lepiej - wziął do ręki kartę medyczną wiszącą przy każdym łóżku. -Wszystko dobrze temperatura, badania... - pokiwał głową
  - Kochanie przepraszam cię ale muszę już iść. - powiedziała do niej matka. Popatrzyła na zegarek, a potem posłała córce zakłopotane spojrzenie. Ana wiedziała, że praca jest dla niej najważniejsza, ale nie miała pojęcia, że uświadomienie sobie tego w tej chwili tak bardzo ją zaboli. Spojrzała na nią smutno i powiedziała to, co zawsze:
  - Możesz iść, czuję się dobrze. - matka nie czekała długo, od razu pożegnała się i odeszła. ,,Dlaczego zależy im tylko na jednym? Dlaczego zawsze brakuje im dla mnie czasu, przecież jestem ich jedyną córką.''.
  Podczas przeprowadzania badania Ana zdążyło przyjrzeć się lekarzowi. Był niewysoki, z brzuszkiem, mimo wszystko jego bystrość i inteligencja rzucały się w oczy. Musiał być dobry w tym, co robił. Okulary dodawały mu powagi. Sprawnie mierzył jej tętno. ,,Musi dobiegać trzydziestki''.- pomyślała.
  - Jedyne, co zostało mi do powiedzenia, to żebyś na drugi raz bardziej na siebie uważała. A i jeszcze jedno. Chłopak, który zadzwonił po karetkę i przyjechał tutaj, chciałby przyjść i sprawdzić jak się czujesz. Mogę go zawołać?
  - To nie ty mnie uratowałeś? - popatrzyła na Harry'ego z pytającym wyrazem twarzy.
  - Chciałem ci powiedzieć, że to nie ja ale ktoś nam przeszkodził. - Harry popatrzył na lekarza, który niewinnie się uśmiechnął.
  - Dobrze. Tak, niech go pan zawołać. - spojrzała na lekarza, który pokiwał głową i opuścił salę. Po chwili rozległo się pukanie w drzwi. Odwróciła głowę by spojrzeć na osobę wchodzącą do pokoju.
  -Niall..?


___________________________________ 

Jeśli szanujesz te moje kilka godzin spędzonych 
nad pisaniem tego rozdziału to zostaw nawet najmniejszy komentarz.
Dziękuję.
BĘDĘ WDZIĘCZNA ZA KAŻDY JEDEN KOMENTARZ


Rozdział tak jak obiecałam jest dzisiaj :D Fakt trochę późno ale cały czas ktoś mi przeszkadzał. 
Postaram się dodać następny rozdział za tydzień w czwartek albo może wcześniej. :) 
Przepraszam, ze prawie przez trzy tygodnie nie było rozdziału ale cały czas coś się dzieje i brakuje mi czasu. ;/
Teraz postaram dodawać je regularnie (miej więcej co tydzień, jak mi się uda). 
Tak aby tę historię zakończyć do czerwca bo wiadomo później wakacje i takie tam :3 
To na tyle. Do następnego. :)) 




niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 5.

   84 dni, 2 godziny, 25 minut i 49 sekund później nadal nikt nie wiedział o tym, że zostałam zgwałcona. Nie powiedziałam o tym nikomu, choć doszłam do wniosku, że jutro mam zamiar powiedzieć o tym mojej przyjaciółce. Jeśli mogę ją tak nazwać. Nie mam do niej pełnego zaufania i boję się.. boję tego, że rozpowie o tym każdemu, a wtedy już nikt i nic by mi nie pomogło.
  Przez dwa i pół miesiąca skupiałam się wyłącznie na nauce, ale też spotykałam się ze znajomymi. Głównie z Harrym i Amber. Z Harrym układa nam się bardzo dobrze. Źle czułam się z tym, że musiałam go okłamać ale nie mogłam mu powiedzieć prawdy. Wspomnienia powracają ale trzeba ruszyć dalej i korzystać z życia. Prawda?
  Przedwczoraj 21 listopada skończyłam 20 lat. Z tej okazji poszliśmy do kluby. Robiłam wszystko aby jak najlepiej spędzić urodziny. Przecież dwadzieścia lat kończy się raz w życiu i trzeba bawić się tak aby było co wspominać. Następnego dnia wieczorem Harry zabrał mnie na plaże. Przygotował piknik pod gwiazdami. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy, przytulaliśmy się ciesząc się swoją obecnością.  Romantyczny wieczór z cudownym chłopakiem. Gdy wróciłam do domu położyłam się do łóżka i zasnęłam z myślą, że powiedzenie Amber o gwałcie będzie dobrym pomysłem. 
  Następnego dnia gdy się obudziłam zadzwoniłam do niej zapytać się czy mogę do niej wpaść porozmawiać. Umówiłyśmy się na 14 co oznacza, że mam jeszcze 3 godziny aby spędzić je na kanapie przed telewizorem. Gdy byłam już ubrana i pomalowana zeszłam na dół na śniadanie, które wygląda tak jak każdego dnia, czyli płatki z mlekiem. Jestem za leniwa żeby zrobić sobie porządne śniadanie, a rodzice wyjechali dwa tygodnie temu zostawiając mnie samą na cały rok szkolny. Fajnie, nie? Może gdyby nie doszło do tego co wydarzyło się prawie pięć miesięcy temu bym się cieszyła ale myśl, że jesteś sama w tak wielkim domu mnie przeraża, dlatego często Harry albo Amber zostają u mnie na noc. 
  Gdy zjadłam śniadanie poszłam do salonu, usiadłam na kanapie i zaczęłam szukać czegoś ciekawego w telewizji. Wyszło na to, że zaczęłam oglądać jakieś durne reality show. Po dwóch godzinach gapienia się bezsensownie w telewizor wyłączyłam go i przeniosłam się z kanapy na moje wygodne łóżko w sypialni. Wzięłam laptopa i zalogowałam się na Tumblera. Zaobserwowałam kilka osób, odpisałam na wiadomości i zreblogowałam kilka postów. Nim się obejrzałam minęło z dobre 30 minut i uznałam, że czas zacząć się zbierać. Wyłączyłam laptopa po czym ostawiłam go na biurko. Poszłam do łazienki by poprawić trochę makijaż i byłam gotowa do wyjścia. 
Założyłam czarny płaszcz i tego samego koloru botki z ćwiekami, chwyciłam kluczę od samochodu i wyszłam z domu zamykając go. Wsiadłam o samochodu i wyjechałam na drogę, która prowadzi do domu Amber. 
 Po 15 minutach jazdy zatrzymałam samochód przed jej domem. Po paru minutach siedzenia w nim i zastanawiania się czy to rzeczywiście jest taki dobry pomysł wysiadłam i ruszyłam przed drzwi wejściowe. Zapukałam, a po kilkunastu sekundach otworzyła je roześmiana Amber.
- Cześć. 
- Cześć. Chodź pójdziemy na górę do mojego pokoju. Chcesz coś do picia?
- Nie, dziękuje. 
Zdjęłam płaszcz i buty i poszłam na górę. Weszłam do jej pokoju i usiadłam na łóżku. Amber weszła do pokoju i usiadła obok mnie. 
- Więc, o czym chciałaś porozmawiać? - Boże, jak ja mam zacząć te rozmowę? ,,Hej, pamiętasz początek wakacji? Wracałam od ciebie do domu, a gdy byłam już w parku natknęłam się na czterech mężczyzn, którzy mnie zgwałcili. ? Nie. Przejdę od razu do rzeczy aby jak najszybciej skończyć tą rozmowę. Dobra 3..2..1...
- Zostałam zgwałcona. - Spojrzałam na nią. Jej twarz nie wyrażała nic. 
- To żart, prawda? 
- Nie, dlaczego miałabym kłamać i do tego w takiej sprawie? 
- Nie wiem, po prostu jeste... um nie ważne. Opowiedz mi.
-  Na początku wakacji gdy wracałam do domu od ciebie skręciłam jak zawsze w dziewiątą alejkę. Niczego nie podejrzewałam. W oddali widziałam jakieś osoby, ale było już ciemno, więc nie mogłam ich rozpoznać. Gdy już dostrzegłam zarysy mojego domu, zaczepili mnie czterej postawni mężczyźni. Byłam bez szans...
- Okej. Czemu dopiero teraz mi to mówisz? Jesteśmy przyjaciółkami, prawda? - Spojrzałam na nią, jej twarz była smutna ale oczy mówiły co innego. 
- Tak, ale bałam się, że zostanę odrzucona i wyśmiana a tego bym nie zniosła. Proszę nie mów nikomu.
- Oj, skarbie. - Powiedziała wesołym tonem, a później mnie przytuliła. Potem nie rozmawialiśmy już na ten temat. Zeszłyśmy na dół, usiadłyśmy na kanapie i oglądałyśmy ,,Pamiętnik'' , który Amber włożyła do odtwarzacza DVD. Gdy film się skończył pożegnałam się z nią i wróciłam do domu. 
 Następnego dnia wstałam, wyszykowałam się, umalowałam i poszłam do kuchni zjeść śniadanie. Tak jak zawsze płatki z mlekiem. Po śniadaniu ubrałam płaszcz, buty i wzięłam plecak. Wyszłam z domu zamykając go po czym wsiadłam do samochodu i ruszyłam w kierunku szkoły.
Po przekroczeniu budynku szkoły od razu widziałam spojrzenia skierowane w moją stronę. Z początku uznałam, że to nic takiego ale gdy usłyszałam szmery za plecami, wkurzyłam się. ,,...Tak to ona...'', ,,No, jak ona może...'', ,,To chyba jakiś żart, przecież...''. 
Niewiele myśląc, podeszłam do dziewczyny z pierwszej klasy. Nie odrywała ode mnie wzroku, choć trzeba przyznać, że starała się być dyskretna. 
 - Czemu tak mi się przyglądasz? - spojrzenie, jakie dziewczyna mi posłała, zdziwiło mnie. W jej oczach widziałam współczucie pomieszane z odrazą. - Czemu wszyscy się na mnie patrzą?
 - Jeszcze się pytasz? Cały college o tobie huczy .
- Bo?
 - Nie udawaj. Wiadomo, że krążą o tobie plotki. Już wszyscy wiedzą, że zostałaś zgwałcona i że to ty sprowokowałaś tamtych facetów. 
Patrzyłam na dziewczynę tępym wzrokiem. Jak to możliwe? Prawdę zna tylko jedna osoba. Muszę ją znaleźć. Wyjęłam telefon i napisałam wiadomość do swojej do niedawna przyjaciółki, by pojawiła się w łazience na pierwszym piętrze. Gdy weszłam do wc, Amber już czekała. 
 - Dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłaś? 
 - Jeszcze się pytasz? Zawszę byłam w twoim cieniu, a teraz miałam nie wykorzystać być może jedynej okazji, by się odegrać? Chcę, by od tej pory patrzyli na mnie inaczej. Teraz ty jesteś cieniem, ja początkiem. I nie patrz tak na mnie, pewnie mi powiesz, że nie miałaś o niczym pojęcia. Jakaś impreza, Ana idzie, zaproszenie i inne duperele, a ja? Towarzyszka na doczepkę i nie próbuj zaprzeczać to już niczego nie zmieni. 
Potwierdziły się moje najgorsze obawy. W tamtej chwili straciłam przyjaciółkę, której tak na prawdę nigdy nie miałam. Wybiegłam ze szkoły i ruszyłam przed siebie. Pobiegłam nad jezioro, ustałam na małym mostku. Stałam i patrzyłam na wodę. Całe życie odtworzyło się w mózgu jak film. Pamiętałam każdy cios, każde słowo, które mnie zraniło. Nie było dla mnie przyszłości.
- ,,Panie, mam nadzieję, że mi wybaczysz'' -  było ostatnim o czym pomyślałam i skoczyłam. Opuszczał mnie ciężar, który tak długo nosiłam w sercu. Sercu, którego już nie ma, bo zostało wyrwane. 
 Zanim moje stopy dotknęły wody, usłyszałam krzyk:
 - Nie! Anastasio...
  Potem już nie myślałam. Woda wdarła mi się do gardła, do nosa, do uszu. Dusiłam się. Jednak nie walczyłam, poddałam się temu by umrzeć. 



___________________________________ 

Jeśli szanujesz te moje kilka godzin spędzonych 
nad pisaniem tego rozdziału to zostaw nawet najmniejszy komentarz.
Dziękuję.
BĘDĘ WDZIĘCZNA ZA KAŻDY JEDEN KOMENTARZ



 --------------------
 Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam ale miałam szlaban ( i nadal mam ale ciiii )
Dobra to jest  chyba najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam. 
A teraz takie pytanka:
  1. Chcecie żebym pisała rozdziały z perspektywy czy z narratora? Z perspektywy były by dłuższe. 
  2. Chcecie abym do każdego rozdziału dodawała tytuł?
Nie wiem kiedy następny ale postaram się dodać jak najszybciej. 
To chyba na tyle. Do następnego. :)



Obserwatorzy