czwartek, 29 maja 2014

Rozdział 6

  Powoli się budziła. Przetarła oczy. ,,Czy jestem w niebie, piekle...?''. Widziała biały kolor. Chyba nie umarła - to, co zobaczyła, przypominało zwykły sufit. Zdumiona uniosła się i stwierdziła, że jest w szpitalu. W pokoju było ciemno i cicho. Słyszała tylko przytłumione kroki dochodzące z korytarza. Rozejrzała się po pokoju i ujrzała w kącie postać siedzącą na fotelu z głową odchyloną do tyłu. Ten ktoś najwyraźniej spał. Ana chciała się unieść, jednak zauważyła, że ma w ciele sporo igieł do kroplówek. Przymknęła oczy. Była zdezorientowana. Pamiętała, że zanim skoczyła, ktoś ją wołał, jednak nie mogła sobie przypomnieć, do kogo należał tamten głos. Teraz dopiero czuła suchość gardła, pieczenie oczu. Poza tym było jej zimno, choć nakryto ją dużą ilością koców.
  Nagle postać się poruszyła. Ana spojrzała z fascynacją w tamtą stronę. Po chwili ze strachem zorientowała się, że to Harry. Patrzyła jak zahipnotyzowana, jak chłopak wstaje, przeciąga się i masuje kark. Dopiero teraz dostrzegł, że dziewczyna go obserwuje. Wstał i natychmiast do niej podszedł. Nagle w pokoju zrobiło się jakoś ciasno, Ane przytłaczała siła Harry'ego. Chłopak pochylił się i pocałował ją w policzek. Dojrzała ból w jego oczach i wyczuła niemą pretensję. Po cichu liczyła na to, że nie słyszał o historyjce, którą rozsiała Amber. Nie miała sił na nowo o tym opowiadać. To dlatego chciała popełnić samobójstwo. Pragnęła przestać istnieć. Jednak słowa, które usłyszała od Harry'ego, dużo jej wyjaśniły:
  - Jak mogłaś? Nie powinnaś nawet próbować! Wiesz, jak bardzo się o ciebie bałem?! - mówił przytłumionym głosem. - Bałem się, tak bardzo się bałem, że na zawsze cię straciłem. Tysiąc razy zadawałem sobie pytanie, dlaczego nie powiedziałaś mi o wszystkim. Wcześniej Amber była taka życzliwa, że sama podeszła do mnie i wyjaśniła, o co chodzi. Nie wierzyłem jej. Jak ona mogła! Zawsze uważałem ją za dobrą osobę, tymczasem ona czekała tylko na okazję, żeby zadać cios - złapał ją za rękę i gorączkowo  kontynuował: - Nie mogę w to uwierzyć, ze nie przyszłaś z tym do mnie na samym początku. Kocham cię! Cholera, tak bardzo cię kocham, jednak ty nie miałaś do mnie zaufania. Zamknęłaś się w sobie. Ale gdybym tylko znał prawdę...- popatrzył na nią z naganą w niebieskich oczach. - Pomógłbym ci, na pewno bym cię nie zostawił.
  Oszołomiona całą przemową, zaniemówiła. Patrzyła z nadzieją na Harry'ego, pozostającą częściowo w mroku. Nie była pewna czy zrozumiała jego chaotyczną przemowę. Jednak jej ciało zareagowało szybciej niż mózg. Iskra nadziei rozlała się po całym organizmie, zadomowiła się także w sercu, zabierając ból towarzyszący jej w ostatnich godzinach. Łza radości popłynęła po policzku Any. Harry delikatnie pogładził ją po policzku ścierają łzę. Ponownie złapał ją za rękę. Usiadła na brzegu łóżka. Trwali w milczeniu, doskonale się rozumiejąc - bez słów, zbędnych ruchów. Wystarczył wzrok pełen miłości i troskliwości. Nic więcej nie trzeba. Niepotrzebny był dotyk, wystarczyło spojrzenie - samo dotykało jej twarzy.
   Z rozmyśleń wyrwało ją pojawienie się rodziców.
  - Córeczko przepraszam. Harry do mnie dzwonił ale nie mogłam się wcześniej wyrwać. Co się stało?
  - Nic takiego moja głupota. Potknęłam się i wpadłam do wody ale Harry był w pobliżu i mnie uratował.
  - Ja ni... - wypowiedz Harry'ego została przerwana przez przyjście lekarza.
  - Witam, widzę, że już jest lepiej - wziął do ręki kartę medyczną wiszącą przy każdym łóżku. -Wszystko dobrze temperatura, badania... - pokiwał głową
  - Kochanie przepraszam cię ale muszę już iść. - powiedziała do niej matka. Popatrzyła na zegarek, a potem posłała córce zakłopotane spojrzenie. Ana wiedziała, że praca jest dla niej najważniejsza, ale nie miała pojęcia, że uświadomienie sobie tego w tej chwili tak bardzo ją zaboli. Spojrzała na nią smutno i powiedziała to, co zawsze:
  - Możesz iść, czuję się dobrze. - matka nie czekała długo, od razu pożegnała się i odeszła. ,,Dlaczego zależy im tylko na jednym? Dlaczego zawsze brakuje im dla mnie czasu, przecież jestem ich jedyną córką.''.
  Podczas przeprowadzania badania Ana zdążyło przyjrzeć się lekarzowi. Był niewysoki, z brzuszkiem, mimo wszystko jego bystrość i inteligencja rzucały się w oczy. Musiał być dobry w tym, co robił. Okulary dodawały mu powagi. Sprawnie mierzył jej tętno. ,,Musi dobiegać trzydziestki''.- pomyślała.
  - Jedyne, co zostało mi do powiedzenia, to żebyś na drugi raz bardziej na siebie uważała. A i jeszcze jedno. Chłopak, który zadzwonił po karetkę i przyjechał tutaj, chciałby przyjść i sprawdzić jak się czujesz. Mogę go zawołać?
  - To nie ty mnie uratowałeś? - popatrzyła na Harry'ego z pytającym wyrazem twarzy.
  - Chciałem ci powiedzieć, że to nie ja ale ktoś nam przeszkodził. - Harry popatrzył na lekarza, który niewinnie się uśmiechnął.
  - Dobrze. Tak, niech go pan zawołać. - spojrzała na lekarza, który pokiwał głową i opuścił salę. Po chwili rozległo się pukanie w drzwi. Odwróciła głowę by spojrzeć na osobę wchodzącą do pokoju.
  -Niall..?


___________________________________ 

Jeśli szanujesz te moje kilka godzin spędzonych 
nad pisaniem tego rozdziału to zostaw nawet najmniejszy komentarz.
Dziękuję.
BĘDĘ WDZIĘCZNA ZA KAŻDY JEDEN KOMENTARZ


Rozdział tak jak obiecałam jest dzisiaj :D Fakt trochę późno ale cały czas ktoś mi przeszkadzał. 
Postaram się dodać następny rozdział za tydzień w czwartek albo może wcześniej. :) 
Przepraszam, ze prawie przez trzy tygodnie nie było rozdziału ale cały czas coś się dzieje i brakuje mi czasu. ;/
Teraz postaram dodawać je regularnie (miej więcej co tydzień, jak mi się uda). 
Tak aby tę historię zakończyć do czerwca bo wiadomo później wakacje i takie tam :3 
To na tyle. Do następnego. :)) 




niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 5.

   84 dni, 2 godziny, 25 minut i 49 sekund później nadal nikt nie wiedział o tym, że zostałam zgwałcona. Nie powiedziałam o tym nikomu, choć doszłam do wniosku, że jutro mam zamiar powiedzieć o tym mojej przyjaciółce. Jeśli mogę ją tak nazwać. Nie mam do niej pełnego zaufania i boję się.. boję tego, że rozpowie o tym każdemu, a wtedy już nikt i nic by mi nie pomogło.
  Przez dwa i pół miesiąca skupiałam się wyłącznie na nauce, ale też spotykałam się ze znajomymi. Głównie z Harrym i Amber. Z Harrym układa nam się bardzo dobrze. Źle czułam się z tym, że musiałam go okłamać ale nie mogłam mu powiedzieć prawdy. Wspomnienia powracają ale trzeba ruszyć dalej i korzystać z życia. Prawda?
  Przedwczoraj 21 listopada skończyłam 20 lat. Z tej okazji poszliśmy do kluby. Robiłam wszystko aby jak najlepiej spędzić urodziny. Przecież dwadzieścia lat kończy się raz w życiu i trzeba bawić się tak aby było co wspominać. Następnego dnia wieczorem Harry zabrał mnie na plaże. Przygotował piknik pod gwiazdami. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy, przytulaliśmy się ciesząc się swoją obecnością.  Romantyczny wieczór z cudownym chłopakiem. Gdy wróciłam do domu położyłam się do łóżka i zasnęłam z myślą, że powiedzenie Amber o gwałcie będzie dobrym pomysłem. 
  Następnego dnia gdy się obudziłam zadzwoniłam do niej zapytać się czy mogę do niej wpaść porozmawiać. Umówiłyśmy się na 14 co oznacza, że mam jeszcze 3 godziny aby spędzić je na kanapie przed telewizorem. Gdy byłam już ubrana i pomalowana zeszłam na dół na śniadanie, które wygląda tak jak każdego dnia, czyli płatki z mlekiem. Jestem za leniwa żeby zrobić sobie porządne śniadanie, a rodzice wyjechali dwa tygodnie temu zostawiając mnie samą na cały rok szkolny. Fajnie, nie? Może gdyby nie doszło do tego co wydarzyło się prawie pięć miesięcy temu bym się cieszyła ale myśl, że jesteś sama w tak wielkim domu mnie przeraża, dlatego często Harry albo Amber zostają u mnie na noc. 
  Gdy zjadłam śniadanie poszłam do salonu, usiadłam na kanapie i zaczęłam szukać czegoś ciekawego w telewizji. Wyszło na to, że zaczęłam oglądać jakieś durne reality show. Po dwóch godzinach gapienia się bezsensownie w telewizor wyłączyłam go i przeniosłam się z kanapy na moje wygodne łóżko w sypialni. Wzięłam laptopa i zalogowałam się na Tumblera. Zaobserwowałam kilka osób, odpisałam na wiadomości i zreblogowałam kilka postów. Nim się obejrzałam minęło z dobre 30 minut i uznałam, że czas zacząć się zbierać. Wyłączyłam laptopa po czym ostawiłam go na biurko. Poszłam do łazienki by poprawić trochę makijaż i byłam gotowa do wyjścia. 
Założyłam czarny płaszcz i tego samego koloru botki z ćwiekami, chwyciłam kluczę od samochodu i wyszłam z domu zamykając go. Wsiadłam o samochodu i wyjechałam na drogę, która prowadzi do domu Amber. 
 Po 15 minutach jazdy zatrzymałam samochód przed jej domem. Po paru minutach siedzenia w nim i zastanawiania się czy to rzeczywiście jest taki dobry pomysł wysiadłam i ruszyłam przed drzwi wejściowe. Zapukałam, a po kilkunastu sekundach otworzyła je roześmiana Amber.
- Cześć. 
- Cześć. Chodź pójdziemy na górę do mojego pokoju. Chcesz coś do picia?
- Nie, dziękuje. 
Zdjęłam płaszcz i buty i poszłam na górę. Weszłam do jej pokoju i usiadłam na łóżku. Amber weszła do pokoju i usiadła obok mnie. 
- Więc, o czym chciałaś porozmawiać? - Boże, jak ja mam zacząć te rozmowę? ,,Hej, pamiętasz początek wakacji? Wracałam od ciebie do domu, a gdy byłam już w parku natknęłam się na czterech mężczyzn, którzy mnie zgwałcili. ? Nie. Przejdę od razu do rzeczy aby jak najszybciej skończyć tą rozmowę. Dobra 3..2..1...
- Zostałam zgwałcona. - Spojrzałam na nią. Jej twarz nie wyrażała nic. 
- To żart, prawda? 
- Nie, dlaczego miałabym kłamać i do tego w takiej sprawie? 
- Nie wiem, po prostu jeste... um nie ważne. Opowiedz mi.
-  Na początku wakacji gdy wracałam do domu od ciebie skręciłam jak zawsze w dziewiątą alejkę. Niczego nie podejrzewałam. W oddali widziałam jakieś osoby, ale było już ciemno, więc nie mogłam ich rozpoznać. Gdy już dostrzegłam zarysy mojego domu, zaczepili mnie czterej postawni mężczyźni. Byłam bez szans...
- Okej. Czemu dopiero teraz mi to mówisz? Jesteśmy przyjaciółkami, prawda? - Spojrzałam na nią, jej twarz była smutna ale oczy mówiły co innego. 
- Tak, ale bałam się, że zostanę odrzucona i wyśmiana a tego bym nie zniosła. Proszę nie mów nikomu.
- Oj, skarbie. - Powiedziała wesołym tonem, a później mnie przytuliła. Potem nie rozmawialiśmy już na ten temat. Zeszłyśmy na dół, usiadłyśmy na kanapie i oglądałyśmy ,,Pamiętnik'' , który Amber włożyła do odtwarzacza DVD. Gdy film się skończył pożegnałam się z nią i wróciłam do domu. 
 Następnego dnia wstałam, wyszykowałam się, umalowałam i poszłam do kuchni zjeść śniadanie. Tak jak zawsze płatki z mlekiem. Po śniadaniu ubrałam płaszcz, buty i wzięłam plecak. Wyszłam z domu zamykając go po czym wsiadłam do samochodu i ruszyłam w kierunku szkoły.
Po przekroczeniu budynku szkoły od razu widziałam spojrzenia skierowane w moją stronę. Z początku uznałam, że to nic takiego ale gdy usłyszałam szmery za plecami, wkurzyłam się. ,,...Tak to ona...'', ,,No, jak ona może...'', ,,To chyba jakiś żart, przecież...''. 
Niewiele myśląc, podeszłam do dziewczyny z pierwszej klasy. Nie odrywała ode mnie wzroku, choć trzeba przyznać, że starała się być dyskretna. 
 - Czemu tak mi się przyglądasz? - spojrzenie, jakie dziewczyna mi posłała, zdziwiło mnie. W jej oczach widziałam współczucie pomieszane z odrazą. - Czemu wszyscy się na mnie patrzą?
 - Jeszcze się pytasz? Cały college o tobie huczy .
- Bo?
 - Nie udawaj. Wiadomo, że krążą o tobie plotki. Już wszyscy wiedzą, że zostałaś zgwałcona i że to ty sprowokowałaś tamtych facetów. 
Patrzyłam na dziewczynę tępym wzrokiem. Jak to możliwe? Prawdę zna tylko jedna osoba. Muszę ją znaleźć. Wyjęłam telefon i napisałam wiadomość do swojej do niedawna przyjaciółki, by pojawiła się w łazience na pierwszym piętrze. Gdy weszłam do wc, Amber już czekała. 
 - Dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłaś? 
 - Jeszcze się pytasz? Zawszę byłam w twoim cieniu, a teraz miałam nie wykorzystać być może jedynej okazji, by się odegrać? Chcę, by od tej pory patrzyli na mnie inaczej. Teraz ty jesteś cieniem, ja początkiem. I nie patrz tak na mnie, pewnie mi powiesz, że nie miałaś o niczym pojęcia. Jakaś impreza, Ana idzie, zaproszenie i inne duperele, a ja? Towarzyszka na doczepkę i nie próbuj zaprzeczać to już niczego nie zmieni. 
Potwierdziły się moje najgorsze obawy. W tamtej chwili straciłam przyjaciółkę, której tak na prawdę nigdy nie miałam. Wybiegłam ze szkoły i ruszyłam przed siebie. Pobiegłam nad jezioro, ustałam na małym mostku. Stałam i patrzyłam na wodę. Całe życie odtworzyło się w mózgu jak film. Pamiętałam każdy cios, każde słowo, które mnie zraniło. Nie było dla mnie przyszłości.
- ,,Panie, mam nadzieję, że mi wybaczysz'' -  było ostatnim o czym pomyślałam i skoczyłam. Opuszczał mnie ciężar, który tak długo nosiłam w sercu. Sercu, którego już nie ma, bo zostało wyrwane. 
 Zanim moje stopy dotknęły wody, usłyszałam krzyk:
 - Nie! Anastasio...
  Potem już nie myślałam. Woda wdarła mi się do gardła, do nosa, do uszu. Dusiłam się. Jednak nie walczyłam, poddałam się temu by umrzeć. 



___________________________________ 

Jeśli szanujesz te moje kilka godzin spędzonych 
nad pisaniem tego rozdziału to zostaw nawet najmniejszy komentarz.
Dziękuję.
BĘDĘ WDZIĘCZNA ZA KAŻDY JEDEN KOMENTARZ



 --------------------
 Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam ale miałam szlaban ( i nadal mam ale ciiii )
Dobra to jest  chyba najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam. 
A teraz takie pytanka:
  1. Chcecie żebym pisała rozdziały z perspektywy czy z narratora? Z perspektywy były by dłuższe. 
  2. Chcecie abym do każdego rozdziału dodawała tytuł?
Nie wiem kiedy następny ale postaram się dodać jak najszybciej. 
To chyba na tyle. Do następnego. :)



niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 4

Zaniepokojona popatrzyła na niego, gdy potok słów wylał się z jego słów:
 - Cały dzień przede mną uciekasz! Nie widzisz, że mnie krzywdzisz? Od miesiąca jesteś zimna jak lód. Próbowałem jakoś to sobie wytłumaczyć. Znudziłaś się mną? - pokręcił tylko głową, a ból w jego głosie wprawił serce Any w drżenie.  - Byliśmy ze sobą półtora roku, to nic dla ciebie nie znaczy? Kiedy pierwszy raz się ujrzałem, tryskałaś energią, byłaś zawsze uśmiechnięta i cieszyłaś się życiem, a teraz jesteś smutna i przygaszona. Gdzie się podziała tamta dziewczyna? Gdzie się podziała moja mała Ana?  - spojrzał na nią wyczekująco. Nie doczekawszy się żadnych wyjaśnień, kontynuował:  - Spędziliśmy ze sobą tyle wspaniałych chwil. Pamiętasz jak cie poprosiłem, żebyś została moją dziewczyną? To pierwszy wspaniały krok, jaki zrobiliśmy ku sobie - przybliżył się do Any. - Czułem się wtedy najszczęśliwszym facetem na tej planecie. I było tak aż do do wakacji! Poznałaś kogoś? Masz nowego chłopaka, to dlatego, prawda?
 Łzy popłynęły jej po policzkach, ale nie czuła ich. Była zafascynowana każdym wypowiedzianym słowem. ,,On mnie kocha, naprawdę kocha'' - pomyślała
 Harry tymczasem kontynuował:
 - Nie, oczywiście, że nie. Ty jesteś inna o tych wszystkich dziewczyn, znam cię. Pamiętasz dzień przed moimi urodzinami? Złożyliśmy obietnicę, że zawsze będziemy razem, będziemy sobie o wszystkim mówić. Co się stało, z naszym związkiem? Chcesz tak po prostu zakończyć to wszystko? Odejść bez słowa? Nie pozwolę na to. Nigdy! Musisz mi zaufać.
 Patrzyła mu w oczy i z całego serca pragnęła powiedzieć mu prawdę. Każde wspomnienie było przepełnione szczęściem, każda chwila była radością. Ana była z nim, bo kochała go każdą cząstką siebie. Co miała zrobić? ,,Nie zasługuje na niego'' - przeszło jej przez myśl. Opuściła głowę, zgadzając się z tym wnioskiem. ,,Lepiej z tym skończyć''. Jak niby miała mu wyjaśnić, co się stało? Spaliłaby się ze wstydu; nie podniosłaby się po odrzuceniu. Już teraz ledwo dawała sobie radę, a gdy zobaczyła pogardę w tych pięknych zielonych oczach, jej serce rozpadłoby się na tysiące małych części. Tak bardzo chciała cofnąć czas, tak bardzo... A teraz całe jej życie jest farsą. Musiała mu wcisnąć kłamstwo, nie lubiła oszukiwać, ale to jedyne, co mogła teraz zrobić.
 Podniosła powoli głowę i powoli zaczęła otwierać usta, gdy poczuła jego wargi na swoich. Całym ciałem wstrząsnął dreszcz. Całował ją z taką pasją i tęsknotą...

 A ona zobaczyła ich twarze. Jeden z nich uderzył ją w twarz, a później uderzył nią o ziemię i zakrył jej buzię ręką aby już więcej nie krzyczała. Drugi podszedł do niej, usiadł na jej brzuchu i zaczął rozbierać. Ona zaczęła się wiercić i kopać. Znowu została uderzona. Trzeci zaczął ściągać z niej spodnie, a później przytrzymywał nogi. Zaczęła jeszcze bardziej płakać.
 Pytała Boga co takiego zrobiła, że wymierzył jej taką karę. Była chrześcijanką, chodziła do Kościoła. Pomagała rodzicom. Koleżankom tłumaczyła lekcje. Była otwarta dla innych. Co więc złego zrobiła?
 Gdy była już całkiem naga, czwarty zsunął z siebie spodnie i wszedł w nią brutalnie. Jego pchnięcia było szybkie i mocne. Była bita i kopana. Jej ciało było całe w siniakach. Wszystko ją bolało. Zamknęła oczy...


Nie mogąc znieść tego pocałunku, przerwała go i wspomnienie się rozmyło. Odwróciła się i zaczęła biec, nie patrząc, w którą stronę zmierza. Słyszała, jak Harry ruszył za nią. Przypływ adrenaliny dodał jej sił do ucieczki. Szybko przebierała nogami, chcąc uciec Harry'emu. Po chwili przestała słyszeć jego bieg. Po kolejnych dwóch minutach ucieczki poczuła, że to, co ją napędzało, teraz zabiera jej siły. Usiadła na ziemi.
 Gdy odzyskała nieco siły, otworzyła oczy. Okazało się, że była w parku. Ból pojawił się tak niespodziewanie, że zaparł jej dech w piersiach. Łzy lały jej się strumieniami, tak, że nie mogła ich opanować.
 Usłyszała kroki. Zobaczyła przed sobą Harry'ego. On nic nie mówiąc usiadł obok niej i przyciągnął ją do swojej piersi. Zaczęła się opierać ale on się nie poddawał. Po chwili przestała się bronić, wtuliła się w niego wdychając jego zapach. Czuła się bezpieczna w jego ramionach. Wiedziała, że on nigdy by jej nie skrzywdził.
- Przepraszam Harry.


Czytam = Komentuję

sobota, 8 marca 2014

Rozdział 3

  Następnego dnia, Anastasia wybrała trasę najbardziej oddaloną od tego miejsca. Wolała tamtędy nie przechodzić. Chciała zapomnieć, że coś takiego w ogóle się zdarzyło.
  Gdy weszła na teren szkoły, Harry już na nią czekał. Ruszył w jej stronę. Patrzyła na niego jak zahipnotyzowana. Wdzięk Harry'ego zawsze powodował u niej szybsze bicie serca. Jego wygląd wywoływał nieznane dotąd uczucia, jego usta... ,,Stop! Masz go unikać, a nie się ślinić.''
  Gdy zatrzymał się naprzeciwko Any, ominęła go i ruszyła prosto do szkoły. Szok, jaki ujrzała na jego twarzy, był nie po wytrzymania.
  Ubrała się tego dnia zwyczajnie - czarne rurki, turkusową tunikę, a do tego skórzana czarna kurtka i buty na obcasie. Włosy miała rozpuszczone, podtapirowane, układające się w artystyczny nieład. Zawsze była poukładana, teraz pragnęła od miany. Miała prawo robić ze swoim życiem, co chciała. A to, co ją spotkało, było dowodem na to, jak kruche jest życie.
  Gdy weszła do środka, te spojrzenia, pełne ciekawości... wywołały mdłości. Skuliła się w środku. ,,Kogo ja chcę oszukać? Siebie?''. Szybko ruszyła do łazienki. Oparła się o zimną ścianę. ,,Po co idealnie nałożony makijaż? Po co ubiór godny modelki? Po co to wszystko?''. Łza potoczyła się po jej policzku jak skała ryjąca bruzdę w sercu.
  Usłyszała dzwonek. Trzeba się podnieść Brak sił, celu. Kiedyś by się wściekła, że się spóźni. Dawniej przejmowała się tym, co inni o niej powiedzą. Dbała o swoją reputację. Teraz to było najmniej istotne.
  Drugi dzwonek. Nie wiedziała, co robić. Czuła się okropnie. Ciągle ich widziała, słyszała ich śmiech, swój krzyk. ,,Nie mogą zrujnować mi życia, nie dam im tej satysfakcji'' - pomyślała. Dźwignęła się - z trudem, ale to już coś. Podeszła  do lustra. Wyglądała okropnie. Rozmazany makijaż, sińce pod oczami, włosy były w gorszym nie ładzie niż przed przyjściem do szkoły.
  Doprowadzenie się do normalnego wyglądu, zajęło jej z dziesięć minut. Dobrze, wiedziała, że jest już nieźle spóźniona. Ale, cóż, nie mogła się pokazać w takim stanie w jakim była, to by było przegięcie. Każdy by zauważył, że coś się stało, a ona wolała unikać pytań typu: ,,Wszystko w porządku? Czy coś się stało? Czemu płakałaś?''.
  Gdy wyszła z łazienki, od razu skierowała się w stronę klasy w której miała lekcję matematyki. Weszła do klasy. Jak na komendę wszystkie twarze skierowały się na jej osobę. Widziała, że Harry się jej przygląda, ale nie mogła popatrzeć mu w oczy.
  -Przepraszam bardzo za spóźnienie, Panie Hanks - powiedziała.
  Wszystkie miejsca były zajęte - oprócz jej, obok Harry'ego. Gdy usiadła na krześle, nie mogła się zmusić, by spojrzeć na swojego chłopaka. To tak strasznie bolało. Wyjęła zeszyt, jednak czuła, że spojrzenie Harry'ego przeszywa ją jak sztylet. Całą energię włożyła w to, by skupić się na tłumaczeniu pana od matmy, ale kiepsko jej to szło. Ciągle rozmyślała o życiu. ,,Czy będę jeszcze kiedykolwiek szczęśliwa i czy ktoś sprawi, że zapomnę o tym wszystkim?''. Niechcący dotknęła łokciem Harry'ego. Spanikowana spojrzała na niego.To był błąd. Dostrzegła ból w jego oczach. W głębi serca tak bardzo chciała go objąć, przytulić, pocieszyć, zapewnić, że wszystko będzie dobrze i jak bardzo go kocha. Już miała otworzyć usta, powiedzieć mu o wszystkim, jednak były jak zespawane. Ana czuła gorycz, wiedziała, że to nic nie pomoże, przyniosłoby tylko więcej bólu. Odrzucenie - jedyne, co jej pozostało. Opuściła głowę. Zamknęła oczy. ,,Koniec z zadręczaniem się''. - pomyślała.
  Potem tylko wzory, funkcje... Tak minęła pierwsza lekcja. Ana była kompletnie wyczerpana. Nagle stanęła przed nią Amber. ,,Gdybym tylko zgodziła się na podwózkę, nie doszłoby do tego wszystkiego. Nadal gaworzyłybyśmy o niczym, śmiały się z byle czego, jadły lody na tylnym siedzeniu samochodu, obrzucałybyśmy się popcornem w kinie, kupowały mnóstwo ciuchów, biegały każdego ranka po parku. A teraz? Nic, pozostaje samotność''. - pomyślała
  -Hej, co tam u ciebie? Nie odzywałaś się od miesiąca. Dzwoniłam do ciebie, nie odbierałaś. Stało się coś?- Amber wyciągnęła rękę, by dotknąć jej ramienia. Ta cofnęła się. Dłoń dziewczyny zawisła w powietrzu. ,, I co ja mam jej odpowiedzieć? Nie mogę jej powiedzieć o tym co się stało, nie mogę''.
  -Hej...yyy, ach tak przepraszam, wyjechałam z rodzicami na wakacje, a telefon oddałam do naprawy po tym jak wpadł mi do wanny. A co tam słychać u ciebie? - chciała jak najszybciej zmienić temat.
  -Jak dobrze, że pytasz. Och, te wakacje były cudowne. Poleciałam z rodzicami na Barbados. Jak tam jest cudowne, musimy kiedyś tam razem polecieć.
  -Koniecznie.
  -A może skoczymy dziś po lekcjach do kawiarni? Zaprosiłam parę osób.
  -Sorry, ale dziś nie dam rady. Muszę... - nie dokończyła, bo akurat zadzwonił dzwonek. Uradowana, że znowu nie musi kłamać, ruszyła w kierunku klasy. Usiadła - jak zawsze na angielskim - obok Amber. Pomyślała, że będzie dobrze. Jednak przecież przed nimi siedział Harry z kolegą.
  Amber nie zauważyła wahania, tylko skomentowała niedokończoną wypowiedź przyjaciółki:
  -Spoko. Może innym razem.
  -Tak, może innym razem.
  Po całych siedmiu godzinach Ana była zmęczona, zirytowana i wyczerpana psychicznie. Jednak dostrzegła jedną rzecz: gdy skupiała się na tłumaczeniu nauczyciela, na nauce, nie myślała o tym wszystkim. To przynosiło ulgę. ,,Mam'' - krzyknęła w myślach. ,,Mam! Skupię się tylko na nauce. To mnie uspokaja, pozwala zapomnieć. To jest klucz''.
  Ubrała się i ruszyła do domu. Nagle wyrosła przed nią postać, o której chciała zapomnieć. Patrzyła, jak chłopak wyciąga rękę i daje do zrozumienia, że tym razem nie da się spławić. Jego spojrzenie uświadomiło Ane, że nie ma szans na ucieczkę.



Czytam = Komentuję

wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 2

 -Anastasio, co się z tobą dzieje? Nie poznaje cię - pokręcił głową. - Ostatnio chodzisz taka przygaszona. Miesiąc temu jeszcze tryskałaś energią. Myślałem, że to chwilowe, ale nigdy się tak nie zachowywałaś. Kochanie, proszę powiedz mi. Wiesz, dobrze, że możesz mi zaufać.
  Błądziła wzrokiem po jego włosach, po czole, po kuszących ustach. Nie mogła spojrzeć mu w oczy, nie po tym, co się stało. Patrzyła a niego pustym wzorkiem. Czuła się splamiona, brudna. Stał przed nią jej kochany Harry. Wiedziała, że na niego nie zasługuje. Czuła. że łzy zaraz zaczną płynąć strumieniami.
  Poczuła dłoń odgarniającą jej długie włosy. Chciał poznać prawdę. Cofnęła się tak gwałtownie, że pewnie wylądowałaby na gołej ziemi, gdyby nie jego silne ramiona. Czuła, że nie da rady, musi uciekać. Nie patrząc w jego stronę, zaczęła biec tak szybko, jak to tylko możliwe, żeby ukryć się przed bólem, lękiem zakorzenionym w sercu. Słyszała jak Harry woła jej imię, jednak to bardziej zachęciło ją do ucieczki niż do powrotu.
  W lesie było spokojnie, a co najważniejsze, pusto. Padła na kolana i załkała, a łzy, którym do tej pory nie pozwalała się wydostać, wytrysnęły. Jego dotyk przypominał tamtem - ohydny, bolesny.
Objęła się ramionami i zaczęła się kołysać. Przód-tył, przód-tył...
  Usłyszała szelest. Ostatkiem sił wytarła twarz koszulką, która już i tak była przesiąknięta jej łzami. Musiała jak najszybciej znaleźć się w domu. 
  Usłyszała trzask pękającej gałęzi. Mimo bólu głowy natychmiast wstała i pobiegła do domu. W jedyne miejsce, w którym czuła się bezpiecznie.
  Zdyszana wbiegła do domu. Od razu skierowała się do swojego pokoju i zamknęła drzwi na klucz. Szybko rozebrała się z pomiętych ciuchów, przypominających jej przegraną. Przygotowała kąpiel. Ciepła woda. Jej zapach sprawił, że mięśnie rozluźniły się. Ana oparła głowę o brzeg wanny i zamknęła oczy, żeby się zrelaksować.
  Poczuła, że łzy napływają jej do oczu. Szybko podniosła powieki, wstała, wytarła się i ruszyła do lustra. To co zobaczyła, przeraziło ją. Podkrążone oczy, długie ciemne włosy w nieładzie i ból rysujący się na twarzy. Cierpienie..
 Otworzyła szafkę i wyjęła to czego teraz potrzebowała najbardziej. Żyletka..  
Przejechała kilka razy po swoim nadgarstku. Zapomniała o tym co się stało miesiąc temu, zapomniała ile musiała wycierpieć, zapomniała o wszystkim co ją spotkało. Znalazła ukojenie, choć na chwilę.
 Wytarła nadgarstek, wyszła z łazienki i podeszła do szafy.
 Ubrana w leginsy i bluzę zeszła na dół. Rodzice siedzieli w salonie, nie wiedzieli co się stało jej córce, nikt nie wiedział..
  Usiadła obok nich na fotelu. Próbowała nie wzbudzać podejrzeń.  Nie chciała, żeby się dowiedzieli. Chciała z kimś o tym porozmawiać, powiedzieć co się stało, ale bała się.. Bała się reakcji ze strony innych, tego, że zostanie odtrącona.
  Gdy film dobiegł końca, ona wstała, pożegnała się z rodzicami i poszła do swojego pokoju. Ułożyła się na łóżku i patrzyła w sufit. Myślała o dzisiejszym dniu, o tym jak potraktowała swojego chłopaka, o bólu i smutku widniejącym na jego twarzy.
  Boli ją to, że przez to wszytko co się stało musi przeżyć tyle cierpienia i stracić tyle osób na których jej zależy..
  Gdy już przysypiała, przypomniała sobie, że dzisiaj wakacje dobiegły końca. Będzie musiała wrócić do szkoły, do ludzi i udawać, że wszytko jest w porządku..


--------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że rozdział jest krótki ale następne będą dłuższe.
Następny rozdział dodam prawdopodobnie w tym tygodniu.
 Rozdziały będą pojawiały się raz w tygodniu, a jak znajdę czas to będą częściej.
Jak już tu dotrwaliście to proszę zostawcie po sobie komentarz, nie musicie się rozpisywać wystarczy jedno słowo.To dla mnie dużo znaczy. Chcę wiedzieć czy w ogóle ktoś to czyta. No too chyba na tyle.
Do zobaczenia.:)



niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 1

 Anastasia wracała od swojej przyjaciółki do domu. Amber upierała się, że odwiezie ją jej tata ale Ana się nie zgodziła. Było już późno i ciemno ale ona wolała iść pieszo. Pożegnała się z przyjaciółka i wyszła.
 Po kilkunastu minutach weszła do parku. Było już bardzo późno więc lampy były zgaszone. Wokół było pełno drzew i krzewów. To była jedyna droga, która prowadziła do jej domu. 
Szła dalej, dopóki jej drogi nie zastąpiło 4 mężczyzn.
 -Co taka piękna dziewczyna robi tutaj o tej porze?- Zapytał jeden z nich. 
 -I..idę do d..domu.- wyszeptało przestraszona.
Chciała ich minąć i wrócić do domu ale oni podeszli bliżej. Okrążyli ją, nie dając jej jej szans na ucieczkę.
 -Nie bój się nic ci nie zrobimy, kochanie. Chcemy się jedynie zabawić.
 -Zostawcie mnie, proszę.
 -Nie bój się, wrócisz do domu...cała, chyba..
 -P..puśćcie m..mnie.!
 -Dobra już, nie przyszliśmy na pogawędki. Chcemy tylko jednego, a później damy ci spokój.
 -NIE..!! ZOSTAWCIE MNIE.! POMOCY !!
 -ZAMKNIJ SIĘ, MAŁA SUKO. !!
Jeden z nich uderzył ją w twarz, a później uderzył nią o ziemię i zakrył jej buzię ręką aby już więcej nie krzyczała. Drugi podszedł do niej, usiadł na jej brzuchu i zaczął rozbierać. Ona zaczęła się wiercić i kopać. Znowu została uderzona. Trzeci zaczął ściągać z niej spodnie, a później przytrzymywał nogi. Zaczęła jeszcze bardziej płakać.
 Pytała Boga co takiego zrobiła, że wymierzył jej taką karę. Była chrześcijanką, chodziła do Kościoła. Pomagała rodzicom. Koleżankom tłumaczyła lekcje. Była otwarta dla innych. Co więc złego zrobiła?
 Gdy była już całkiem naga, czwarty zsunął z siebie spodnie i wszedł w nią brutalnie. Jego pchnięcia było szybkie i mocne. Była bita i kopana. Jej ciało było całe w siniakach. Wszystko ją bolało. Zamknęła oczy. Gdy je otworzyła w oddali zauważyła światło w swoim domu. Zaczęła krzyczeć ale nie usłyszała swego głosu, tak jak by go straciła w tamtym momencie. W tamtym chwili uświadomiła sobie, że może umrzeć. Doszła do wniosku, że już może nie zobaczyć swoich rodziców, chłopaka ani przyjaciółki. Dziewczyną wstrząsnął jeszcze większy szloch. Miała skończyć studia, założyć rodzinę i żyć długo i szczęśliwie. A teraz to wszystko zostało zaprzepaszczone. Gdy poczuła, że mężczyzna zaczyna z niej wychodzić pomyślała, że to może jeszcze nie jest jej koniec.
 -To była świetna zabawa, prawda złotko?
Zaśmiali się, uderzyli ją jeszcze kilka razy i odeszli. Ona leżała na ziemi naga, zapłakana cała we krwi. Nie miała sił aby wstać, ubrać się i wrócić do domu.
 Gdyby wtedy jednak posłuchała Amber do tego wszystkiego nigdy by nie doszło..

Wystarczyło 27 minut aby jej życie zmieniło się w piekło.
Znienawidziła samą siebie, brzydziła się swojego ciała, każdy nawet najmniejszy dotyk, który czuła na swoim ciele sprawiał, że czuła strach, a przed oczami pojawiały się sceny z tamtej nocy.

Tamtego dnia jeszcze nie wiedziała jak jej życie może się zmienić w ciągu następnych kilku lat..








Prolog



Moje życie...cóż, moje życie było wspaniałe.
Popularność w szkole, kochający chłopak, 
rodzice i cudowna przyjaciółka, 
do czasu..
Do czasu jednej cholernej nocy, 
przez którą straciłam wszystko...

Czy wystarczy 27 minut do zniszczenia 
człowieka i znienawidzenia 
samej siebie?
 Czy będę potrafiła odnaleźć właściwą
 drogę wśród ogarniającej
 mnie ciemności?
Czy będzie sens żyć,
nie mając dla kogo..?
I jakie rolę odegrają w tym 
Amber, Harry i Niall..?
 
 Jestem Anastasia Meyer, i tak, to ja
zostałam zgwałcona tamtej nocy..

Obserwatorzy