niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 4

Zaniepokojona popatrzyła na niego, gdy potok słów wylał się z jego słów:
 - Cały dzień przede mną uciekasz! Nie widzisz, że mnie krzywdzisz? Od miesiąca jesteś zimna jak lód. Próbowałem jakoś to sobie wytłumaczyć. Znudziłaś się mną? - pokręcił tylko głową, a ból w jego głosie wprawił serce Any w drżenie.  - Byliśmy ze sobą półtora roku, to nic dla ciebie nie znaczy? Kiedy pierwszy raz się ujrzałem, tryskałaś energią, byłaś zawsze uśmiechnięta i cieszyłaś się życiem, a teraz jesteś smutna i przygaszona. Gdzie się podziała tamta dziewczyna? Gdzie się podziała moja mała Ana?  - spojrzał na nią wyczekująco. Nie doczekawszy się żadnych wyjaśnień, kontynuował:  - Spędziliśmy ze sobą tyle wspaniałych chwil. Pamiętasz jak cie poprosiłem, żebyś została moją dziewczyną? To pierwszy wspaniały krok, jaki zrobiliśmy ku sobie - przybliżył się do Any. - Czułem się wtedy najszczęśliwszym facetem na tej planecie. I było tak aż do do wakacji! Poznałaś kogoś? Masz nowego chłopaka, to dlatego, prawda?
 Łzy popłynęły jej po policzkach, ale nie czuła ich. Była zafascynowana każdym wypowiedzianym słowem. ,,On mnie kocha, naprawdę kocha'' - pomyślała
 Harry tymczasem kontynuował:
 - Nie, oczywiście, że nie. Ty jesteś inna o tych wszystkich dziewczyn, znam cię. Pamiętasz dzień przed moimi urodzinami? Złożyliśmy obietnicę, że zawsze będziemy razem, będziemy sobie o wszystkim mówić. Co się stało, z naszym związkiem? Chcesz tak po prostu zakończyć to wszystko? Odejść bez słowa? Nie pozwolę na to. Nigdy! Musisz mi zaufać.
 Patrzyła mu w oczy i z całego serca pragnęła powiedzieć mu prawdę. Każde wspomnienie było przepełnione szczęściem, każda chwila była radością. Ana była z nim, bo kochała go każdą cząstką siebie. Co miała zrobić? ,,Nie zasługuje na niego'' - przeszło jej przez myśl. Opuściła głowę, zgadzając się z tym wnioskiem. ,,Lepiej z tym skończyć''. Jak niby miała mu wyjaśnić, co się stało? Spaliłaby się ze wstydu; nie podniosłaby się po odrzuceniu. Już teraz ledwo dawała sobie radę, a gdy zobaczyła pogardę w tych pięknych zielonych oczach, jej serce rozpadłoby się na tysiące małych części. Tak bardzo chciała cofnąć czas, tak bardzo... A teraz całe jej życie jest farsą. Musiała mu wcisnąć kłamstwo, nie lubiła oszukiwać, ale to jedyne, co mogła teraz zrobić.
 Podniosła powoli głowę i powoli zaczęła otwierać usta, gdy poczuła jego wargi na swoich. Całym ciałem wstrząsnął dreszcz. Całował ją z taką pasją i tęsknotą...

 A ona zobaczyła ich twarze. Jeden z nich uderzył ją w twarz, a później uderzył nią o ziemię i zakrył jej buzię ręką aby już więcej nie krzyczała. Drugi podszedł do niej, usiadł na jej brzuchu i zaczął rozbierać. Ona zaczęła się wiercić i kopać. Znowu została uderzona. Trzeci zaczął ściągać z niej spodnie, a później przytrzymywał nogi. Zaczęła jeszcze bardziej płakać.
 Pytała Boga co takiego zrobiła, że wymierzył jej taką karę. Była chrześcijanką, chodziła do Kościoła. Pomagała rodzicom. Koleżankom tłumaczyła lekcje. Była otwarta dla innych. Co więc złego zrobiła?
 Gdy była już całkiem naga, czwarty zsunął z siebie spodnie i wszedł w nią brutalnie. Jego pchnięcia było szybkie i mocne. Była bita i kopana. Jej ciało było całe w siniakach. Wszystko ją bolało. Zamknęła oczy...


Nie mogąc znieść tego pocałunku, przerwała go i wspomnienie się rozmyło. Odwróciła się i zaczęła biec, nie patrząc, w którą stronę zmierza. Słyszała, jak Harry ruszył za nią. Przypływ adrenaliny dodał jej sił do ucieczki. Szybko przebierała nogami, chcąc uciec Harry'emu. Po chwili przestała słyszeć jego bieg. Po kolejnych dwóch minutach ucieczki poczuła, że to, co ją napędzało, teraz zabiera jej siły. Usiadła na ziemi.
 Gdy odzyskała nieco siły, otworzyła oczy. Okazało się, że była w parku. Ból pojawił się tak niespodziewanie, że zaparł jej dech w piersiach. Łzy lały jej się strumieniami, tak, że nie mogła ich opanować.
 Usłyszała kroki. Zobaczyła przed sobą Harry'ego. On nic nie mówiąc usiadł obok niej i przyciągnął ją do swojej piersi. Zaczęła się opierać ale on się nie poddawał. Po chwili przestała się bronić, wtuliła się w niego wdychając jego zapach. Czuła się bezpieczna w jego ramionach. Wiedziała, że on nigdy by jej nie skrzywdził.
- Przepraszam Harry.


Czytam = Komentuję

2 komentarze:

Obserwatorzy