sobota, 8 marca 2014

Rozdział 3

  Następnego dnia, Anastasia wybrała trasę najbardziej oddaloną od tego miejsca. Wolała tamtędy nie przechodzić. Chciała zapomnieć, że coś takiego w ogóle się zdarzyło.
  Gdy weszła na teren szkoły, Harry już na nią czekał. Ruszył w jej stronę. Patrzyła na niego jak zahipnotyzowana. Wdzięk Harry'ego zawsze powodował u niej szybsze bicie serca. Jego wygląd wywoływał nieznane dotąd uczucia, jego usta... ,,Stop! Masz go unikać, a nie się ślinić.''
  Gdy zatrzymał się naprzeciwko Any, ominęła go i ruszyła prosto do szkoły. Szok, jaki ujrzała na jego twarzy, był nie po wytrzymania.
  Ubrała się tego dnia zwyczajnie - czarne rurki, turkusową tunikę, a do tego skórzana czarna kurtka i buty na obcasie. Włosy miała rozpuszczone, podtapirowane, układające się w artystyczny nieład. Zawsze była poukładana, teraz pragnęła od miany. Miała prawo robić ze swoim życiem, co chciała. A to, co ją spotkało, było dowodem na to, jak kruche jest życie.
  Gdy weszła do środka, te spojrzenia, pełne ciekawości... wywołały mdłości. Skuliła się w środku. ,,Kogo ja chcę oszukać? Siebie?''. Szybko ruszyła do łazienki. Oparła się o zimną ścianę. ,,Po co idealnie nałożony makijaż? Po co ubiór godny modelki? Po co to wszystko?''. Łza potoczyła się po jej policzku jak skała ryjąca bruzdę w sercu.
  Usłyszała dzwonek. Trzeba się podnieść Brak sił, celu. Kiedyś by się wściekła, że się spóźni. Dawniej przejmowała się tym, co inni o niej powiedzą. Dbała o swoją reputację. Teraz to było najmniej istotne.
  Drugi dzwonek. Nie wiedziała, co robić. Czuła się okropnie. Ciągle ich widziała, słyszała ich śmiech, swój krzyk. ,,Nie mogą zrujnować mi życia, nie dam im tej satysfakcji'' - pomyślała. Dźwignęła się - z trudem, ale to już coś. Podeszła  do lustra. Wyglądała okropnie. Rozmazany makijaż, sińce pod oczami, włosy były w gorszym nie ładzie niż przed przyjściem do szkoły.
  Doprowadzenie się do normalnego wyglądu, zajęło jej z dziesięć minut. Dobrze, wiedziała, że jest już nieźle spóźniona. Ale, cóż, nie mogła się pokazać w takim stanie w jakim była, to by było przegięcie. Każdy by zauważył, że coś się stało, a ona wolała unikać pytań typu: ,,Wszystko w porządku? Czy coś się stało? Czemu płakałaś?''.
  Gdy wyszła z łazienki, od razu skierowała się w stronę klasy w której miała lekcję matematyki. Weszła do klasy. Jak na komendę wszystkie twarze skierowały się na jej osobę. Widziała, że Harry się jej przygląda, ale nie mogła popatrzeć mu w oczy.
  -Przepraszam bardzo za spóźnienie, Panie Hanks - powiedziała.
  Wszystkie miejsca były zajęte - oprócz jej, obok Harry'ego. Gdy usiadła na krześle, nie mogła się zmusić, by spojrzeć na swojego chłopaka. To tak strasznie bolało. Wyjęła zeszyt, jednak czuła, że spojrzenie Harry'ego przeszywa ją jak sztylet. Całą energię włożyła w to, by skupić się na tłumaczeniu pana od matmy, ale kiepsko jej to szło. Ciągle rozmyślała o życiu. ,,Czy będę jeszcze kiedykolwiek szczęśliwa i czy ktoś sprawi, że zapomnę o tym wszystkim?''. Niechcący dotknęła łokciem Harry'ego. Spanikowana spojrzała na niego.To był błąd. Dostrzegła ból w jego oczach. W głębi serca tak bardzo chciała go objąć, przytulić, pocieszyć, zapewnić, że wszystko będzie dobrze i jak bardzo go kocha. Już miała otworzyć usta, powiedzieć mu o wszystkim, jednak były jak zespawane. Ana czuła gorycz, wiedziała, że to nic nie pomoże, przyniosłoby tylko więcej bólu. Odrzucenie - jedyne, co jej pozostało. Opuściła głowę. Zamknęła oczy. ,,Koniec z zadręczaniem się''. - pomyślała.
  Potem tylko wzory, funkcje... Tak minęła pierwsza lekcja. Ana była kompletnie wyczerpana. Nagle stanęła przed nią Amber. ,,Gdybym tylko zgodziła się na podwózkę, nie doszłoby do tego wszystkiego. Nadal gaworzyłybyśmy o niczym, śmiały się z byle czego, jadły lody na tylnym siedzeniu samochodu, obrzucałybyśmy się popcornem w kinie, kupowały mnóstwo ciuchów, biegały każdego ranka po parku. A teraz? Nic, pozostaje samotność''. - pomyślała
  -Hej, co tam u ciebie? Nie odzywałaś się od miesiąca. Dzwoniłam do ciebie, nie odbierałaś. Stało się coś?- Amber wyciągnęła rękę, by dotknąć jej ramienia. Ta cofnęła się. Dłoń dziewczyny zawisła w powietrzu. ,, I co ja mam jej odpowiedzieć? Nie mogę jej powiedzieć o tym co się stało, nie mogę''.
  -Hej...yyy, ach tak przepraszam, wyjechałam z rodzicami na wakacje, a telefon oddałam do naprawy po tym jak wpadł mi do wanny. A co tam słychać u ciebie? - chciała jak najszybciej zmienić temat.
  -Jak dobrze, że pytasz. Och, te wakacje były cudowne. Poleciałam z rodzicami na Barbados. Jak tam jest cudowne, musimy kiedyś tam razem polecieć.
  -Koniecznie.
  -A może skoczymy dziś po lekcjach do kawiarni? Zaprosiłam parę osób.
  -Sorry, ale dziś nie dam rady. Muszę... - nie dokończyła, bo akurat zadzwonił dzwonek. Uradowana, że znowu nie musi kłamać, ruszyła w kierunku klasy. Usiadła - jak zawsze na angielskim - obok Amber. Pomyślała, że będzie dobrze. Jednak przecież przed nimi siedział Harry z kolegą.
  Amber nie zauważyła wahania, tylko skomentowała niedokończoną wypowiedź przyjaciółki:
  -Spoko. Może innym razem.
  -Tak, może innym razem.
  Po całych siedmiu godzinach Ana była zmęczona, zirytowana i wyczerpana psychicznie. Jednak dostrzegła jedną rzecz: gdy skupiała się na tłumaczeniu nauczyciela, na nauce, nie myślała o tym wszystkim. To przynosiło ulgę. ,,Mam'' - krzyknęła w myślach. ,,Mam! Skupię się tylko na nauce. To mnie uspokaja, pozwala zapomnieć. To jest klucz''.
  Ubrała się i ruszyła do domu. Nagle wyrosła przed nią postać, o której chciała zapomnieć. Patrzyła, jak chłopak wyciąga rękę i daje do zrozumienia, że tym razem nie da się spławić. Jego spojrzenie uświadomiło Ane, że nie ma szans na ucieczkę.



Czytam = Komentuję

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy